sobota, 3 września 2016

lodowy tort z malinami i meryngą














































































Już wrzesień. Cudownie. Szelest delikatnie rdzewiejących liści zapowiada nadejście mojej ulubionej pory roku. Chociaż pogoda i kalendarz wskazują nadal lato - ja, wraz z nadejściem września odliczam dni do jesieni. Być może wpływ na to miał zimny i deszczowy sierpień, wyjęty z szafy wełniany kardigan i grube skarpety, a być może tomik wierszy Edgara Alana Poe. Tymczasem powróciły upały, rozmyły się szare i ciężkie chmury ukazując błękit po horyzont. Tylko poranki znacznie bardziej rześkie sprawiają, że coraz częściej wychodząc wcześnie z domu sięgam po sweter.
Dla dzieci wrzesień to powrót do szkoły - nie bardzo radosna nowina. Nawet nie chodzi o to, że szkoda im lata, ale żal tej błogiej niespiesznej swobody, leniwych poranków, długich jasnych i ciepłych wieczorów, robienia tylko tego, co sprawia frajdę. Szkoła, tymczasem to rytm porannego wstawania, 45 minutowych lekcji, nauki. Szkoła to rytuały, jak codzienne odrabianie zadań domowych, pakowanie plecaka, przygotowywanie projektów i zapamiętywanie wzorów, dat, miejsc, które teraz jeszcze są zupełnie abstrakcyjne dla nich i jak sądzą zupełnie niepotrzebne. Chciałyby robić to tylko, co ich zdaniem jest ważne. Dzieci więc szukają pretekstu do zabawy, młodzież szuka sensu i próbuje zdefiniować świat w kategoriach czarno-białych, a my, rodzice towarzyszymy im i czekamy aż dorosną.
Żeby uprzyjemnić dzieciom początek roku szkolnego zawsze robimy coś w pierwszy weekend września. To może być piknik, wycieczka lub wieczór filmowy. Takie rodzinne spędzanie czasu to też dobra okazja, żeby wspólnie coś dobrego przygotować. Dzisiaj jest to: tort lodowy.
Długo zabierałam się za niego. Zaczęło się od tortu tiramisu z malinami - cudowny, ale gdy powróciły upały pomyślałam o tym, żeby go zamrozić, a później stopniowo zniknęły z receptury biszkopty namoczone w kawie, a pojawiła się beza i malinowa konfitura. Tort dobrze się porcjuje (za pomocą namoczonego w gorącej wodzie noża), nie topi się szybko, smakuje wspaniale - krem z bezą słodkie w sam raz, konfitura nieco kwaskowa, wygląda świetnie, ale gdybym chciała go podać na jakąś wyjątkową okazję sięgnęłabym jeszcze po świeżą miętę i zrobiłabym na wierzchu dekoracyjne wiórki z białej czekolady. Tymczasem prezentuje wam lodowy tort z malinami i meryngą w wersji 'saute', bez upiększeń, rustykalnie i pozostawiam wybór dodatków waszej twórczej wyobraźni. 













































































































































































































Receptura:
6 - 8 porcji

250g mascarpone
200ml słodzonego mleka skondensowanego
300ml śmietanki 36% - ubita na sztywno
500g świeżych lub mrożonych malin
3 łyżeczki cukru
100g pokruszonej bezy

Połowę malin przełóż do rondelka zasyp 3 łyżeczkami cukru i podgrzewaj aż owoce puszczą sok, cukier się rozpuści a płyn nieco zredukuje - powstanie kwaskowa malinowa konfitura. Odstaw konfiturę by wystygła.
Mascarpone wymieszaj łyżką najpierw z mlekiem słodzonym, a następnie z bitą śmietaną.
Na spód okrągłej formy tortowej o średnicy 18cm z odpinanym brzegiem połóż folię spożywczą, a następnie zapnij brzeg. Na dno formy wyłóż masę śmietanową - około 1/3 ilości. Na to 1/2 konfitury malinowej i 1/2 pokruszonej bezy. Ponownie masa śmietankowa, konfitura i beza. Na koniec ostatnia część masy i maliny świeże lub mrożone. Część malin możesz zmiażdżyć widelcem, a kilka położyć w całości. Wstaw do zamrażalki najlepiej na całą noc (minimum 6 godzin).

Miłego dnia.
Agnieszka

3 komentarze:

  1. Bardzo pięknie to brzmi. Nic, że wrzesień, co tam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko jak to bez upiększeń?! on dla mie jest piękny, niczego mu nie brakuje! Cudownie prosty, jak zwykle narobiłaś mi smaku, a jesień już nie taka smutna :)

    OdpowiedzUsuń

Wspaniale, że dzielisz się ze mną swoją opinią - dziękuję i życzę miłego dnia :)