Clafoutis, to rustykalny pieczony deser francuski z regionu Limousin. Tradycyjna receptura jest nieskomplikowana, to ciasto naleśnikowe plus wiśnie lub czereśnie - w literaturze kulinarnej spotkamy się z obiema wersjami. A jak smakuje, właściwie to jak gruby naleśnik z owocami. Aż korci, żeby popróbować nowych smaków i kombinacji. Stąd też moja dzisiejsza propozycja na migdałowe ciasto i rozpływające się w ustach soczyste maliny. Zapraszam do wypróbowania.
Migdałowe Clafoutis z malinami |
Migdałowe Clafoutis z malinami |
Migdałowe Clafoutis z malinami |
Receptura:
6 porcji
4 łyżki mielonych migdałów (czubate)
2 łyżki mąki (czubate)
4 jajka (1 lub 2 białka oddzielić i ubić na sztywno)
2 łyżki masła
4 łyżki cukru
szczypta soli
200 ml mleka
dodatkowe masło do wysmarowania foremek
250 g świeżych malin
Wymieszaj razem suche składniki, dodaj mleko, jajka (z wyjątkiem ubitego białka) i rozpuszczone i wystudzone masło. Na koniec wszystko delikatnie wymieszaj z ubitym na sztywno białkiem i przełóż do wysmarowanych masłem sześciu foremek żaroodpornych lub jednej większej. Na wierzchu ułóż maliny i wstaw do nagrzanego piekarnika na 25 - 35 minut.
Temperatura pieczenia: 190*C / 375*F.DEKORACJA
świeże maliny
listki mięty
cukier puder
Miłego podwieczorku :)
Migdałowe Clafoutis z malinami |
Słyszałam, że jeśli zamieni się owoce na inne niż czereśnie czy wiśnie - to nazywa się to już flaugnarde :) Wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńhttp://tostzdzemem.blogspot.com/
Też się spotkałam z flaugnarde - często stosowane jako synonim clafoutis. W oryginalnych recepturach doszukałam się jednak, że o ile clafoutis jest z czereśni lub wiśni, o tyle flaugnarde tradycyjne jest z dodatkiem jabłek, śliwek i brzoskwiń. Obecnie rzeczywiście zaciera się granica pomiędzy obydwoma i również receptura samego ciasta może być różna pod względem smaku. Jeśli chodzi o pomysłowość kulinarną francuzów, to sądzę, że nie ma sobie równych na całym świecie i jeden składnik sprawia, że danie już jest dla nich czymś innym i wyjątkowym. Zwykłe jajko potrafią przyrządzić na tysiąc sposobów, co jest absolutnie imponujące. Warto takie rzeczy pielęgnować i zwracać uwagę na drobiazgi, kierowałam się jednak tym, że skoro ani ciasto, ani owoce nie wpisują się stricte w tradycje regionu Limousin, to mimo wszystko clafoutis bliższe będzie czytelnikowi, stąd mój pomysł, by tą wersję tak właśnie nazwać. Wspaniale, że zwróciłaś na to uwagę i podzieliłaś się tym ze mną. Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńAgnieszka
wygląda smakowicie, śliczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńCudowne! Muszę w końcu spróbować tego deseru ;)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Wygląda cudownie, z malinami musiało być wyjątkowo pyszne :)
OdpowiedzUsuń